Jak
żywe.
Tym
zwierzakom przytrafiła się nieśmiertelność. Trudno powiedzieć
czy jej pragnęły lub sobie na nią zasłużyły. W normalnym rytmie
biologii już dawno ich atomy rozproszyłyby się w nowych związkach
i zależnościach. A one są jak fotografie, trwają. Istnieją poza
czasem, mając w pamięci krótkotrwałej zielony surdut myśliwego i
zgrabne ręce wypychacza. Mam wrażenie że doskonale wiedzą po co
tam je postawiono. Codziennie dostojnie pozują, mocno wbijając się w
pamięć dzieci ze szkolnych wycieczek. Nie wiem czy są szczęśliwe.
Nocą śledzą szklanymi oczami zwyczaje muzealnych portierów.
Zgodnie z instynktem jedne planują atak, inne spektakularną
ucieczkę. Podobno czasem zasypiają marząc o przemijaniu.