niedziela, 25 listopada 2018

Ambalaż




Rozu­mie­nie dzi­en­nika jako za­led­wie prze­chowalni czyichś pry­wat­nych, sekret­nych myśli jest powierz­chowne – to nie jest głuchy, tępy i niepiśmi­enny powiernik. W dzi­en­niku nie tylko opowiadam o sobie bardziej ot­war­cie, niż gdyby ktoś mnie słuchał; ja siebie tworzę. W dzi­en­niku do­chodzi do głosu moje poczu­cie własnej tożsamości. Prezen­tuję się w nim jako osoba emocjon­al­nie i duchowo niezależna. Nie jest to więc (ni­estety) prosty zapis codzi­en­nych wydarzeń, lecz raczej – w wielu wypad­kach – ich al­ter­naty­wna wer­sja. Często ist­nieje sprzeczność między in­tencją stojącą za naszym za­chowaniem wobec drugiej osoby a tym, co – jak twierdz­imy na stronach dzi­en­nika – do niej czu­jemy. Nie znaczy to jed­nak, że nasze działania są płytkie, a wyz­na­nia czynione samemu sobie głębokie. Wyz­na­nia – te szczere, oczywiście – mogą być płytsze niż czyny.

Susan Sontag – Odrodzona. Dzienniki 1947-1963