na oczy Nieznajomej
cóż to za oczyzasnute cieniem
nieprzytomne
obudzone czujne
zasnute snem
wszystko jest w tym spojrzeniu
skryte półmrok i tajemnica
płci i pulsujące w białej
szyi stłumione krzyki
i westchnienie
siedzimy obok siebie
rośnie oddalenie i uśmiech
co ginie po drodze do mnie
trochę niedbały (śmieszny staruszek)
roztargniony (zgubił okulary)
pisze wierszyki
ale ja jestem starym
łowcą motyli
i puchów marnych
już jako dziecko i młodzieniec
miałem na opuszkach palców
pyłek z błękitnych skrzydełek
wiecznie kobiecego
złowiłem twój uśmiech
trochę rozbawiony
i spojrzenie
jak lodu odprysk
jak żelazo
rozpalone do białości
wiem jesteś jak polne kwiaty
mojej anielskiej młodości
bławatki chabry
odpływa z nami
dalekie pole
zamknięte oczy